Gdzie balony, tam i radosne dzieci. Czy zawsze? O tym przekonali się widzowie sobotniej premiery w Teatrze Animacji. Roześmiane małolaty wypełniły foyer ozdobione pękami białych balonów. Czerwony i okrągły bohater z dyndającym sznureczkiem niemal nie znikał ze sceny, ale na widowni nie było już tak wesoło. Ulf i Balon to lekki spektakl dla dzieci i rodziców bardziej ku przestrodze niż uciesze.
Ulf jest aroganckim kilkulatkiem, a jego rodzice chcą zapewnić mu to, czego sami nie otrzymali w dzieciństwie. Spełniają wszystkie jego zachcianki, także tą o posiadaniu Balonu. Chłopiec szybko porzuca zabawkę, kiedy dostaje coś nowego. W końcu traci kontakt z rzeczywistością i odlatuje. Towarzyszy mu Balon. Wiatr kieruje ich ku dziewczynce, która nie ma tak beztroskiego dzieciństwa, jak Ulf. Pola, ze względu na pobyt mamy w szpitalu, przejęła jej obowiązki. Zajmuje się sprzątaniem, gotowaniem, zakupami oraz opieką nad rodzeństwem. W tej opowieści postawa Balonu zaskakuje, więc rodzi się oczekiwanie, że stereotyp rozpieszczonego chłopczyka i grzecznej dziewczynki zostanie przełamany. Niestety tak się nie dzieje, lecz to niewielkie rozczarowanie wynagradza warstwa plastyczna historii.
W scenografii projektu Aleksandry Starzyńskiej i kostiumach Adama Królikowskiego dominuje minimalizm oraz konstruktywizm. Kontrast między światem Ulfa i Poli wyrażono odmiennymi kształtami i barwami. W domu chłopca przeważają białe, okrągłe elementy. Rodzice (aktorzy żywego planu) ubrani są w białe, pikowane kostiumy, mają pobielone twarze oraz jasne blond włosy o zaokrąglonym cięciu. Otoczenie dziewczynki przedstawiono za pomocą przedmiotów, a właściwie ich krawędzi z licznymi ostrymi kątami, liniami prostymi, bez wypełnienia. Przoduje fiolet - taki kolor mają włosy Poli. Bogactwo prostych form oczarowuje. Nowe pomysły pojawiają się niemal w każdej sekwencji. Często wywołują uśmiechy - inne u dzieci, inne u dorosłych. Radość wszystkich widzów wzbudza jednak fenomenalny szkielet odkurzacza. Bawi scena w sklepie, gdy Pola wkłada do wózka kontury produktów, które zabiera nie z półki, a z nicości, czyli niewidzialnych dłoni animatora. Wszystkie przedmioty w spektaklu zostają cudownie podkreślone animacją.
Przemysław Jaszczak w realizowanych przedstawieniach pozostaje wierny tintamareskom (technika, która łączy mimikę twarzy aktora z lalką przywiązaną do szyi artysty, podczas gdy reszta jego ciała ukrywa się pod czarną peleryną). Poli oraz Ulfowi twarzy i dłoni użyczają aktorzy, reszta ciała należy do lalek. Animatorzy dzięki fantastycznym formom mają okazję w pełni zaprezentować swoje zdolności. Grają tak przekonująco, że niektórzy z nich są nie do rozpoznania. Znakomity Igor Fijałkowski w większości scen sam animuje lalkę Ulfa. Doskonale panuje nad rękami i nogami chłopca. Demonstruje, jak wiele możliwości stwarza tintamareska. Entuzjastyczne reakcje publiczności towarzyszą scenie uchylania się przed rozbujaną huśtawką, odlatywania, bezwładnego wirowania w powietrzu. Mnóstwo wdzięku w animację Balonu wkłada również Marcin Chomicki. W czerwonym nakryciu głowy i czarnym kostiumie, ukrywając ręce za plecami, cały czas drga, balansuje. Głośny zachwyt widzów rozbrzmiewa w sekwencji, w której ptaki opowiadają o prezentach i gestykulują przy tym wymownie nogami (zwinne dłonie animatorów).
Oszczędna, lecz bardzo sugestywna forma została zestawiona z nadmiarem słów. Komentujące postacie niekiedy kierują uwagę publiczności na szczegół. Tak dzieje się, gdy Pola rozwiesza bladoróżowe zarysy skarpetek i dzieli się zmartwieniem, że znowu zafarbowało jej się pranie. Jednak zbyt często wygłaszane kwestie powielają to, co jest czytelne w obrazach. Czar pryska, kiedy pojawieniu się dziewczynki w nakryciu głowy odwzorowującym krawędzie domu towarzyszy objaśnienie, iż "ma cały dom na głowie". W scenie finałowej również pada o jedno zdanie za dużo. Rytm spektaklu zaburzają długie dywagacje rodziców Ulfa na temat wychowania.
W repertuarze Teatru Animacji do tej pory brakowało spektaklu, który zawierałby przesłanie do dzieci i rodziców. Oglądając przedstawienie Ulf i Balon młodzi widzowie dowiadują się, że w relacjach rodzinnych i przyjacielskich równie istotne są przyjemności i obowiązki, dawanie oraz branie. Dorośli odbierają refleksję dotyczącą dziecięcych emocji i rozwoju. Szkoda natomiast, że twórcy za mocno weszli w przedstawianą historię i potraktowali publiczność tak, jak rodzice Ulfa - podarowali efektowny spektakl, ale zbędną narracją wyręczyli z trudu myślenia i interpretacji.
Author: Maria Maczuga, kultura.poznan.pl
Publish date: 15.05.2018
Reviewed spectacle: Ulf i Balon