„Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza to jedna z najważniejszych lektur szkolnych. Stwierdzenie to brzmi dość okrutnie, ale w głowach wielu właśnie tak zapisuje się ta pozycja literacka. Wymóg, obowiązkowa lektura i postrach maturzystów, którzy co roku powtarzają skrupulatnie przepis na bigos. Dzięki podstawie programowej trudno patrzeć na epopeję neutralnie.
Podczas lekcji języka polskiego „Pan Tadeusz" brzmi jak groźba, z kolei nieznajomość treści zakrawa o skandal, a filmowa adaptacja Wajdy zapewne wielokrotnie ratowała uczniów przed kompromitacją. Być może ten opis wydaje się niektórym wyolbrzymiony, ale trudno czytać ten utwór bez kontekstu szkolnego. Przy rodzinnym stole często słyszy się rozmowy o ulubionych lekturach szkolnych lub tych, które najmniej przypadły domownikom do gustu, w wywiadach z aktorami/aktorkami, pisarzami/pisarkami też często pada to pytanie, ale w wielu przypadkach nie ocenia się wartości książki, prywatnego stosunku do niej, rzeczywistych odczuć, własnych przemyśleń, a właśnie sposób podejścia do tej książki w szkole. Być może „Pan Tadeusz" jest największą „ofiarą" tego systemu, w którym lektury szkolne kojarzone są z męczarnią, a lekcje z omówienia przerażają. Co zatem dzieje się w Teatrze Animacji w Poznaniu, jak na „Pana Tadeusza" spojrzała reżyserka, Agata Biziuk?
„Pan Tadeusz. Ostatni zjazd" to dialog z epopeją narodową, to rozmowa o tym, co tu i teraz. Wachlarz tematów podjętych w tym spektaklu jest bardzo szeroki, a przy tym niezwykle trafny. Oto trupa aktorska znalazła się w czasach kryzysu, zbliża się wojna za naszą wschodnią tradycją, więc postanawiają – co sami ironicznie podkreślają – zrobić to, co artyści w dobie kryzysu mogą zrobić, czyli stworzyć spektakl zaangażowany. „Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza staje się pretekstem do dyskusji na temat ageingu w teatrze, stereotypizacji roli kobiet w sztuce, bezsilności, tęsknoty, radzenia sobie w dobie kryzysu i polskiej biesiadności, sarmackiego ducha, co z narodu wypędzić się nie daje. Agata Biziuk sprawnie operuje piórem i zachowując strukturę XII ksiąg, a także co jakiś czas cytując epopeję, umiejętnie wplata współczesne problemy. Reżyserka czytając Mickiewicza zdaje się znajdywać wystające nitki i ciągnie je, aż staną się długimi pasmami, z których może utkać cały spektakl. Być może niektórym wymienione wyżej tematy nie przywodzą na myśl dzieła poety romantyzmu, ale nie pojawiają się one tutaj w oderwaniu od treści, a jedynie i pokazane są w nowym kontekście. Mimo nagromadzenia takiej ilości przeróżnych tematów, wszystko w tym spektaklu jest spójne, w czym pomaga odpowiednie rozłożenie ciężaru. Agata Biziuk operuje humorem, ale jego ilość nie przytłacza, nie staje się to spektakl śmieszny czy kabaretowy, proporcje są w punkt – niczym we wspomnianym wcześniej, jakże istotnym bigosie.
Oczywiście nawet najlepiej napisany tekst nie obroni się w teatrze bez aktorów, którzy go wzbogacają swoimi umiejętnościami. Trupa aktorska w składzie: Anna Domalewska, Sylwia Koronczewska-Cyris, Danuta Rej, Mateusz Barta, Igor Fijałkowski, Piotr Grabowski ożywia słowa scenariusza i mówi o tych wszystkich kwestiach prawdziwie, bohaterom się wierzy, czuje się, że faktycznie mają takie rozterki, a problemy realnie dotyczą ich jak i społeczeństwa. Ten spektakl nie jest tylko o nich, jest o Nas, o Polakach i wszyscy zmagamy się z chociaż jednym z tych problemów indywidulanie, a z kilkoma trudnościami musimy się zmierzyć wszyscy razem, jako społeczeństwo.
Trudno nie wspomnieć o choreografii Krystyny Lamy Szydłowskiej, która jak się okazuje w tej opowieści nie stanowi tła, bo sekwencje ruchowe, ta sposób operowania ciałek pasuje do wykręconego, być może nieco apokaliptycznej scenografii Mariki Wojciechowskiej. Skoro o ruchu mowa, to nieodłącznym elementem tej realizacji jest muzyka Piotra Klimka. Jak polowanie i biesiada to i śpiew by się przydał i tutaj o przygotowanie wokalne zadbała Zuzanna Łuczak Wiśniewska.
„Pan Tadeusz. Ostatni zjazd" w reżyserii Agaty Biziuk to niezwykle strawna uczta, po której pozostaje chęć na dokładkę. Proporcje humoru i powagi są dobrze wyważone, wszystko jest w tempie, a środki wyrazu wzmacniają przekaz, jednak najlepszą pochwałą dla spektaklu, były żywe reakcje widowni.
Usłyszeć można było zarówno śmiech, jak i potakujące mruknięcia, a wisienką na torcie były owacje na stojąco.
Author: Natasza Thiem
Publish date: 31.05.2022
Reviewed spectacle: PAN TADEUSZ. OSTATNI ZJAZD