Kiedy dowiedziałam się, że Teatr Animacji przygotowuje przedstawienie o Poznaniu, moje serce żywiej zabiło. Moja rodzina mieszka w Poznaniu od pokoleń, a Teatr Animacji jest jedną z naszych najulubieńszych instytucji. Czekałam na premierę z niecierpliwością tak wielką, że zaczęłam się obawiać, czy moje oczekiwania nie są zbyt wygórowane...
Temat spektaklu, a dodatkowo głód wydarzeń kulturalnych wywołany lockdownem i epidemią sprawiły, że nadzieje jakie wiązałam z tą premierą były naprawdę spore. "Animalsi" stanęli jednak na wysokości zadania, a spektakl Misja: Poznań okazał się świetny. Rzecz jest o przygodach pary detektywów: Dory Dynks (w tej roli Sylwia Koronczewska - Cyris) i Waldemara Wichajstra (Marek Cyris), którzy w całym mieście szukają zaginionych Poznańskich Koziołków. Robotę zleca im spanikowana Bamberka (Mariola Ryl-Krystianowska). Działają pod presją czasu, bo do 12 - tradycyjnej godziny "występu" Koziołków na ratuszowej wieży - zostało zaledwie parę godzin.
W czasie śledztwa spotykają i przesłuchują liczne, kultowe dla Poznania postacie. By nie zdradzić zbyt wielu szczegółów, wymienię tylko dwie z nich - słonia Ninio ("znany performer i skandalista" - jak przedstawia go inny słoń) oraz Starego Marycha (bezbłędny Krzysztof Dutkiewicz). Peregrynacja detektywów jest pretekstem do przekazania widzom małym i dużym solidnej dawki wiedzy o mieście, co aktorzy czynią z dużym wyczuciem i wdziękiem.
Autorką tekstu sztuki jest Malina Prześluga, świetna pisarka i ceniona dramaturżka. Udało się jej umiejętnie połączyć edukacyjną rolę spektaklu z tocząca się wartko sensacyjną akcją. Błyskotliwe puenty, zgrabne przemycanie wątków możliwych do odczytania przez dorosłych oraz duża uroda języka są od dawna znakami firmowymi tej autorki. Tym razem jednak sprytnie i nieprzesadnie wzbogaciła tekst o poznańską gwarę. Gwarowy monolog Starego Marycha, genialnie zinterpretowany przez Krzysztofa Dutkiewicza, wywołał salwy szczerego śmiechu wśród widzów. Ci, którzy pamiętają nieodżałowanego Mariana Pogasza, który przez lata wcielał się w tę postać, mogli odnieść wrażenie, iż aktor znów wrócił na scenę.
Premiera odbyła się nad Jeziorem Rusałka, na specjalnie przygotowanej, dwustronnej objazdowej scenie, zwanej uczenie Teatromobilem Imaginarium. Przyznam, że to również miało swój urok, bo przeniosło nas w czasy ulicznego teatru objazdowego i stworzyło dodatkowe możliwości scenograficzne. Tu warto zauważyć pojawienie się pracowników technicznych teatru, którzy obok własnych tradycyjnych zadań mieli również inne, zgoła aktorskie role. I wypadli w nich doskonale, choć sama scenografia, jak to czasem bywa w teatrze, płatała momentami małe figle. Ich skutki niwelowała doskonała gra aktorów, którzy stawili czoła niełatwemu przecież wyzwaniu pogodzenia żywego planu z animacją tym razem płaskich lalek. Nie mogę pozostawić bez komentarza ich wyjątkowej postawy artystycznej, która godzi atrakcyjność i komunikatywność gry z wielką uważnością i szacunkiem wobec widza w każdym wieku. Brawo!
Często słyszy się opinie, że artystyczne show połączone z edukowaniem publiczności jest misją trudną do zrealizowania. Tym razem się udało. Kto chce, będzie mógł osobiście obejrzeć Misję: Poznań i ocenić, czy moja opinia jest trafna. We wrześniu na Dziedzińcu CK ZAMEK Teatr Animacji zagra Misję jeszcze trzy razy. A jest to bezapelacyjnie "Mission Possible"!
Autor: Katarzyna Kamińska
Data publikacji: 01.09.2020
Recenzowany spektakl: MISJA POZNAŃ - GDZIE SĄ KOZIOŁKI