Premierowy spektakl Teatru Animacji Kraj Naj. Historia trójkątnej rewolucji to antyutopia dla młodych widzów. Ten nowy i teoretycznie wspaniały świat w słowach Maliny Prześlugi i w reżyserii Agaty Kucińskiej zajął ich na ponad godzinę. To na pewno. Pytanie - czy o tej wizji potem dyskutowali?
U Aldousa Huxleya mowa jest o ludzkich automatach pozbawionych uczuć oraz ideale powszechnej szczęśliwości. To było moje pierwsze skojarzenie z Krajem Naj. Kolejne: odcięta od świata Korea Północna i Słońce Narodu, czyli Kim Dzong Un, republika socjalistyczna, dyktatura i totalitaryzm wraz ze wszystkimi absurdalnymi i niezrozumiałymi nakazami i zasadami, jakie obowiązują mieszkających tam ludzi. Cenzura. Ograniczone możliwości podróżowania. System kastowy. Ogólnokrajowa "awaria" internetu. Wiecie, że turyści nie mogą tam płacić lokalną walutą, a Koreańczycy nosić niebieskich dżinsów?
Jesteśmy sobie równi, bracia i siostry. A światu nie mamy, czego zazdrościć.
Kultura polityczna Kraju Naj może nie jest aż tak dramatyczna, ale jednak. Zamieszkują go wyłącznie równiusieńkie trójkąty, których suma wewnętrznych kątów wynosi 180 stopni. Do naprawy kieruje się każdego nieidealnego osobnika trójkątnej płci. Dziesięć punktów w skali Apgar podczas narodzin nowego trójkącika zastępuje wynik 60 + 60 + 60. I tylko ten cieszy. Innych się nie toleruje. Inne się tępi.
Bo w Kraju Naj wolno dużo, ale nie inaczej. Wolno wszystko, ale zgodnie z normami zawartymi w systemie edukacji geometrycznej - kąty mają być zawsze trzy i zawsze równe. Trójkątna, zindoktrynowana młodzież z Kraju Naj boi się innych kształtów, krzyczy już na sam ich widok.
Jak coś wystaje, / ciąć i się nie bać. / Prasować, co pogniecione. / Tylko równobok (sic!) trafi do nieba, / resztę niech piekło szybko pochłonie [...].
Na czele trójkątów równobocznych stoi trójkątny prezydent i matka (dwa w jednym). W tej roli Marcel Górnicki. Mieszkańcy Kraju Naj grają w trójkątną piłkę nożną, ich boiska mają też taki kształt. Trójkątne koła nie ułatwiają im podróży rowerowych.
Jak wspaniale jest jechać przez naszą umiłowaną trójkątną ojczyznę, w której nie ma lepszych. Jakże dobry i mądry jest nasz trójkątny przywódca, że dał nam ten zaawansowany w myśli technicznej sprzęt.
Pewnego dnia w tym zmierzającym do katastrofy, ale jednak pastelowym świecie, w którym mieszkańcy (oprócz władcy) noszą równe mundurki (zielone albo w kolorze brudnego różu, odpowiednio krótkie spodnie albo plisowane spódniczki i białe podkolanówki, a na głowach żółte czepki), - pojawia się kółeczko. Tworzy je jeden odważny... i nieuważny równoboczny (Igor Fijałkowski). W szkole w trakcie wycinania trójkątów coś mu nie wyszło. I tak naprawdę to trochę przez przypadek rozpoczął trójkątną rewolucję.
Niewielkie, małomówne, jednocześnie dość śmiałe i kontaktowe jak na "nowe", kółeczko jest gołe. Nie tak dosłownie oczywiście. Grający je aktor (Kacper Lorens) ma cielisty, obcisły kostium, pod którym ukrywa wszystko, co może stanowić o jego wyjątkowości. Niby nijaki, ale wyróżniający się spośród innych. Natury nie oszukasz, więc kółko, jak to kółko, jest zakręcone. Czasem pokręci głową, innym razem wykonana wariację po okręgu biodrami albo ramionami. Tylko tyle, i aż tyle.
Tymczasem zawstydzony początkowo trójkąt nie potrafi i nie chce zniszczyć tego, co sam stworzył (choć według obowiązujących zasad to "hańbiło dumny i równy naród" i "było błędem"), więc przekonał (z nie z każdym było łatwo) pozostałych mieszkańców Kraju Naj, że nowa figura, choć wciąż go nie słucha i zamiast "cześć" powtarza uparcie "pi", jest tak samo fajna jak oni. To jednak nie był koniec historii, a już na pewno nie szczęśliwy. Szczegółów jednak nie zdradzę.
Jesteśmy równi / jesteśmy tacy sami. / Nic nas nie różni / Nniczego nie zmieniamy.
Na scenie, do oczywistego momentu, pojawiają się wyłącznie trójkąty - płaskie i trójwymiarowe, lustrzane, odbijające światło jak na dyskotece, zwisające z sufitu albo założone na nos jak okulary. Kraj Naj w wizji scenografki Matyldy Kotlińskiej mieni się kolorami makaroników, słynnych francuskich ciasteczek z mąki migdałowej - idealnie równe, w szeregu, przypominają bohaterów sztuki. Jedni je uwielbiają, innych mdli na samą myśl. I słodyczy tej w zasadzie nic nie łamie. No, może muzyka. Jej autor - Piotr Klimek zdecydował się na eklektyzm. W Kraju Naj słychać poezję i śpiew ptaków, dyskotekowe rytmy (bliższe opiekunom, jeśli nie dziadkom małych widzów), a nawet muzykę z czasów renesansu i tę elektroniczną. Oczywiście są też piosenki z tekstami Maliny Prześlugi. Jak zawsze wpadające w ucho.
Kraj Naj to przykład nie tylko ciekawego i pełnego metafor języka, ale też formy w teatrze. Przestrzeni, gdzie przeplata się rzeczywistość i fikcja. Teatru, który kierowany jest do dziecka z założeniem odległym od myśli Arystotelesa, który przekonywał, że jest ono niedokończoną, niegotową i niepełnowartościowym dorosłym. Reżyserka Agata Kucińska stworzyła spektakl, pozwalający małemu widzowi samodzielnie zastanowić się nad światem, gdzie ma szansę na refleksję. Wierzę, że dzieciaki po spektaklu porozmawiają o totalitaryzmie i nadużywaniu władzy, o tym, co znaczy równy i równiejszy, choć może nie użyją tych właśnie słów. Znane będą im także takie pojęcia jak wolność czy bunt. W tej relacji dziecko--teatr nie ma żadnych niedomówień. Choć zdaję sobie sprawę, że dla niejednych przekaz będzie zbyt dosłowny.
- Niech żyją koła. Powtórz! / - Nie! / Niech żyje wolność od głupich nakazów. / Niech żyją opadnięte czubki, nierówne kąty.
Autor: Monika Nawrocka-Leśnik
Data publikacji: 12.03.2024
Źródło: https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/news/spektakle,c,4/rowno-i-poslusznie,225236.html
Recenzowany spektakl: KRAJ NAJ. Historia trójkątnej rewolucji