Agata Biziuk to dla mnie reżyserka kompletna, o czym przekonała mnie choćby w „Za – Polskiej”. Jej najnowsze dzieło w poznańskim Teatrze Animacji – „Pan Tadeusz. Ostatni zjazd” to emocjonalny rollercoaster.
„Pan Tadeusz. Ostatni zjazd” to dialog z epopeją narodową, to rozmowa o tym, co tu i teraz. Wachlarz tematów podjętych w tym spektaklu jest bardzo szeroki, a przy tym niezwykle trafny. Fatalna sytuacja kultury (pandemia), wojna za wschodnią granicą, kryzys gospodarczy – grupa aktorów (teatr w teatrze) postanawia więc zrobić to, co artyści w dobie kryzysu mogą zrobić, czyli stworzyć spektakl zaangażowany. Biziuk przewartościowuje mickiewiczowskie patetyczne i stereotypowe schematy. Zosia buntuje się na bycie posłuszną gąską, Telimena to trzydziestoletnia singielka, a nie wyuzdana „starsza pani”. Tadeusz chce uciec z Zosią, chcą oni żyć po swojemu, a konflikt o zamek staje się pretekstem do refleksji na temat polskich programów socjalnych.
Pandemia, inflacja, wojna, alkoholizm, poczucie wstydu, krytyka rządu – tylko dobrze zorientowany widz odczytał wszystkie stworzone przez Biziuk aluzje. Ale pewnie o to chodzi, by kąsać widza, prowokować, skłaniać do refleksji.
Siłą spektaklu są niewątpliwie aktorzy: Anna Domalewska, Sylwia Koronczewska-Cyris, Danuta Rej, Mateusz Barta, Igor Fijałkowski, Piotr Grabowski ożywiają słowa scenariusza i mówią o tych wszystkich kwestiach prawdziwie, w końcu również ich problemy te realnie dotyczą.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o scenografii autorstwa Mariki Wojciechowskiej. Na środku sceny pojawił się zepsuty samochód, który symbolizował zapewne sytuację, w jakiej znalazła się kultura w czasie pandemii. Oprócz zepsutego pojazdu jeszcze tylko ustawione w kącie pianino otoczone taśmą ostrzegawczą. Kolorystykę kostiumów aktorów - całkiem współczesnych, choć z akcentami z epoki, jak cylinder, czepiec czy pantalony - zdominowały biel, czerwień i czerń. Znowu gra z widzem, Mickiewiczem, „polskością”.
Spektakl wywołuje dyskusję o tym, co nas uwiera, boli, niepokoi. Wiadomo przecież, że niemyślenie i niemówienie o problemie wcale go nie eliminuje. Ale Polacy z jednej strony lubią rozdrapywać rany, kiedy indziej z kolei wolą udawać, że ich nie widzą...
Spektakl może więc „uwierać” i „powodować dyskomfort”, zwłaszcza w tych trudnych czasach, jakie nadeszły.
„Pan Tadeusz. Ostatni zjazd” został nominowany w kategorii „Wydarzenie kulturalne” plebiscytu Miesięcznika IKS i kultura.poznan.pl. Uzasadnienie nominacji brzmiało:
Za świetne, współczesne odczytanie narodowej epopei w reżyserii Agaty Biziuk. Za dystans i prześmiewczość, które nie są pustym szyderstwem, ale częścią ważnej treści i przekazu. Za niepodążanie drogą gloryfikacji kanonicznej lektury, ale poszukiwanie nowych znaczeń i sensów w twórczości Adama Mickiewicza. Za nadanie współczesnych kontekstów, gorzką refleksję o naszej polskiej mentalności, artystyczny poziom absurdu w interpretacji i czołowe zderzenie z klasyką, po którym wraz z wyjściem z teatru wynosi się więcej niż pytanie „I co z tego?”
No właśnie: I co z tego? Czy coś da się zmienić? Jak ja ten spektakl „przefiltruje” przez siebie? Czy możliwa jest zmiana? Dokąd Polska zmierza? Odpowiedzi nie są łatwe. Ale dzięki Biziuk w ogóle pojawia się nad nimi refleksja…
Autor: Kasia, lubimyuczyć.blogspot.com
Data publikacji: 09.10.2022
Recenzowany spektakl: PAN TADEUSZ. OSTATNI ZJAZD