W monodramie Trzy ćwierci do śmierci Karoliny Martin z Teatru Niezależnego FRAKTAL, (według scenariusza Jerzego Machowskiego i w reżyserii Mateusza Smacznego oraz samej Karoliny Martin), mieliśmy do czynienia z niecodzienną rozliczeniową podróżą przez życie jego bohaterki Babuchy – lalki muppetowej naturalnej wielkości, przecudownie animowanej przez aktorkę (niczym w spektaklach Dudy Paivy). Jej precyzja w każdorazowym spojrzeniu i geście staruszki, sposobie artykułowania każdego słowa z charakterystyczną melodią, wywiedzioną z supraślańskich opowieści, zachwyciła nie tylko swą maestrią, ale i autentycznością. W nieodpartym pragnieniu śmierci Babuchy, jej utkwieniu między złem a dobrem, obarczeniu klątwą odkryć można było zarówno źródła sakralne, jak i literackie (to zawieszenie pomiędzy, duszone we władaniu popełnionych czynów, znane z Dziadów Mickiewicza), można było chłonąć autorską muzykę, wykonywaną na żywo (skrzypce i wiolonczela) oraz podziwiać rozbrajająco proste, acz oszałamiająco piękne rekwizyty oraz elementy scenografii (Marek Idzikowski). To właśnie rzeka „animowana” wielką materią na wiele sposobów przez dwie asystentki Karoliny Martin (obecne w kulisach), rzeka, która nie pozwalała przejść Babusze na drugą stronę, wywołała największą konsternację i burzliwe dyskusje wokół nagradzanego już na wielu innych festiwalach monodramu Karoliny Martin.
Cóż, Babucha ze swoją „niedostępną” rzeką zachwyciła widownię, ale wyraźnie nie przypadła do gustu Dyrektorowi Festiwalu, Wiesławowi Gerasowi i monodramowym „formalistom”, za „zbyt dużą liczbę osób na scenie”. Nie spodobała się cyzelatorom dzierżącym, niczym Biblię w rękach, artykuł Ludwika Flaszena z 1961 (!) roku: Laurka dla wielkiego aktora: Siemion, zawierający poniekąd akt założycielski ruchu. Czytamy w nim: „Siemion to teatr. Osobliwy Teatr Jednego Aktora. W tym teatrze jest coś ze starego ludowego rzemiosła, gdzie cały proces produkcji spoczywa w rękach jednego człowieka. Narzędzia jego są ubogie. Za to przedmiot stworzony nie ma w sobie nic z szablonowej łatwości produktów seryjnych. Jest spontaniczny – i nosi bezpośredni stempel swego twórcy (…)”. Powstają tylko dwa pytania, czy teatr jednoosobowy XXI wieku 60 lat później od ukazania się artykułu Flaszena w „Przekroju” ma zamykać się tylko w tak ograniczonych wówczas ramach? I skoro Babucha tak mocno zdenerwowała pana Dyrektora, to dlaczego zatwierdził (dużo wcześniej) jej zaproszenie na 36. TSTJA do Torunia?
Autor: Wiesław Kowalski
Data publikacji: 12.06.2022
Źródło: https://teatrdlawszystkich.eu/mlody-kunszt-i-mistrzowie-na-monoscenie/
Recenzowany spektakl: TRZY ĆWIERCI DO ŚMIERCI