Podczas DSW 2019 Teatr Animacji w Poznaniu przedstawił sztukę "ZA-Polska". Tekst napisała i wyreżyserowała Agata Biziuk. To jeden z nielicznych białostockich akcentów festiwalu.
Wywodząca się z Białegostoku autorka znakomitych sztuk i reżyserka Agata Biziuk nie szuka szczęścia w nieistniejących krainach, nie chce bawić się w komedie romantyczne, ani bajki dla dzieci. Od lat ma jakiś wewnętrzny imperatyw ścierania się z Polską, jej historią, mitologią, wzlotami i upadkami. Uważnie przygląda się Polakom, wyłapuje ich charakterystyczne cechy, lęki,fobie, przywary i przenosi na scenę w rozbłyskujących co i rusz fajerwerkami gorzkiej satyry scenach. Nie boi się chyba nikogo i niczego, łącznie z ponadnarodowymi koncernami. Bo przecież nie kłamie.
„Głównym bohaterem spektaklu jest Polska, to o Niej opowiadamy" napisała Agata Bizuk. "Będziemy snuć opowieść o tym, co było, co jest i co może się stać wokół bardzo popularnej i gloryfikowanej myśli Oddania Życia Za Polskę. Jesteśmy narodem, który w wyjątkowy sposób celebruje idee romantycznego zrywu, chwalebnej śmierci, samowyrzeczenia i poświęcenia. Na warsztat wzięliśmy właśnie te romantyczne refleksje i z nimi dyskutujemy w kontekście współczesnych realiów. I chyba właśnie przez to jest to spektakl tragikomiczny…"
Agata Biziuk w jednym tekście połączyła dzieła polskich klasyków, na czele z "Weselem" Wyspiańskiego i twórczością Gabrieli Zapolskiej z ostrym językiem społecznej satyry. Ubrała "Za-Polskę" w kostiumy zwykłych ludzi, ale też przeobraża ich w polityków, perorujących ze swoich kapliczek, w mieszczańską rodzinę, która sztukę small talku opanowała do perfekcji, czy mikroby żywiące się pokawałkowanymi podczas wojen ciałami. Czwórka aktorów gra w żywym planie, animuje lalkami, przebiera się, dając z siebie wszystko.
Autorka wali prosto w oczy słowami o utracie demokracji, o zmarnowanych polskich szansach, aktorom animującym kukiełkami dowódców narodowych zrywów każe stanąć do fechtunku lalkami - bo niby czemu nie. Skoro dziś każdy na lewo i prawo szermuje narodową historią, można zrobić to wprost. I kiedy w finale, znów nawiązującym do "Wesela" zacznie świtać, z mroków szalonej nocy wyłoni się nie oszroniony, samotny chochoł, tylko dzierżący osadzoną na sztorc kosę bałwan. I wszystko jasne.
Nie tylko teatromani i bywalcy Dni Sztuki Współczesnej byli zachwyceni. Utytułowani literaturoznawcy też. Tylko dlaczego takich spektakli od lat nie możemy zobaczyć w repertuarze białostockich teatrów? Chyba, że użyczą swojej przestrzeni Teatrowi Papahema.
Autor: Jerzy Doroszkiewicz
Data publikacji: 22.05.2019
Recenzowany spektakl: ZA-POLSKA